29 lipca 2016

Relacja z Letniego Grand Prix w Wiśle cz. 2

Witam!
Choć od Letniego Grand Prix w Wiśle minął już tydzień na pewno, zarówno u Was, jak i u mnie wspomnienia wciąż są żywe i nie dają o sobie zapomnieć. Po ostatniej opowieści związanej z kwalifikacjami, nadszedł czas, żeby opowiedzieć Wam jak z mojej perspektywy wyglądały konkursy.



Piątkowe przed południe spędziłam bardzo spokojnie. Pobudka, śniadanko i można było wyjść na zewnątrz, aby jak najwięcej skorzystać z całego wyjazdu. Na czas mojego pobytu w Wiśle, mieszkałam niedaleko charakterystycznego ronda i stacji benzynowej, co oznaczało, że do centrum miałam około 10 minut spacerkiem wzdłuż rzeki. Już poprzedniego dnia zaplanowałam, że muszę koniecznie zajrzeć pod halę sportową w centrum. Zazwyczaj była to bardzo dobra okazja do spotkania skoczków jeszcze przed zawodami. Jednak w tym roku spodziewałam się, że może być inaczej ze względu na bardzo wczesne w porównaniu do poprzednich lat, godziny konkursów. Po przyjściu na miejsce nie myliłam się, skoczków nie było widać. Na spokojnie usiadłam i rozmawiałam z koleżanką. Po dłuższej chwili zauważyłyśmy idących Szwajcarów. Była to idealna okazja do tego, żeby zrobić sobie zdjęcie, szczególnie z Simonem Ammannem, którego rok temu nie było na letnich zawodach w Wiśle. Kiedy robiłam sobie zdjęcie z Simim przybiegła do mnie moja mała siostra. Od małego staram się ją zaznajamiać z tą dyscypliną, żeby potem została moją towarzyszką na wyjazdach i wydaje mi się, że całkiem nieźle mi to wychodzi, bo podczas zawodów przybijała piątki zawodnikom i kilku z nich już rozpoznaje.



Tego dnia mój grafik był napięty. O godzinie 12.30 musiałam przyjść do galerii trofeów Adama Małysza, aby odebrać swoją nagrodę w konkursie wiedzy o skokach narciarskich. Przez to nie mogłam oglądnąć do końca trenujących na hali Niemców, ale nie żałuje, bo całe to wydarzenie było naprawdę bardzo przyjemne. :) a chyba najbardziej cieszy mnie książka z życiorysem Justyny Kowalczyk i Adama Małysza oraz czarne okulary z logo PZN - uwielbiam takie okulary słoneczne, a takie skoczne to już w ogóle :D Dodatkowo można było podziwiać replikę medalu Wojciecha Fortuny. Po całej uroczystości szybciutko poszłam się przygotować i ruszyłam na przystanek, aby udać się na skocznię. Jak co roku można było liczyć na specjalne autobusy jeżdżące w kierunku skoczni, ale niestety tylko w dniu zawodów. Podczas kwalifikacji nie było takiej możliwości. Choć tłum w nich zawsze wielki, przynajmniej można dojechać do celu, a to najważniejsze.




Seria próba, pierwsza seria i seria finałowa, nawet nie wiedziałam kiedy to wszystko tak szybko minęło. W piątek nastawiałam się głównie na zdjęcia ze skoczkami oraz zbieranie kart autografowych po zawodach. W sumie mogę powiedzieć, że i jedno, i drugie zostało zrealizowane w zadowalającym stopniu. Co do samych piątkowych zawodów.. jak pewnie każdy kibic liczyłam na podium naszej drużyny, ale każda dobra passa kiedyś się kończy, a chłopakom ewidentnie tego dnia los nie sprzyjał. Słabsze warunki, a w konsekwencji skoki, upadek Dawida. Po konkursie słyszałam jak Kamil Stoch mówił, że normalnie mu odcięło prąd w nogach. Pewnie też upał zrobił swoje. Mimo wszystko, atmosfera była cudowna. Zdarzył się nawet jeden zabawny moment, kiedy na kilka minut na skoczni zabrakło prądu. Dlaczego? Wyjaśnia tę kwestię kierownik strefy zawodniczej podczas tych zawodów, Kuba Kot ---> https://www.youtube.com/watch?v=mhS91dFWjmQ
Po skoku Andreasa Wanka, komentujący zawody Tomasz Zimoch, uciszył wszystkich gestem rąk i wykrzyczał odległość skoku Niemca. Zrobił to w taki sposób, że słychać było na całej skoczni, a dziennikarz radiowy otrzymał wielkie brawa i uśmiechy skoczków w nagrodę za swój pomysł.


Po zawodach wróciłam do domku, zjadałam i postanowiłam odpocząć, ponieważ tego dnia czekało mnie jeszcze jedno ważne wydarzenie. A mianowicie redakcyjne spotkanie, fajnie było poznać kilka osób, z którymi się współpracuje. Dodatkowo spotkanie odbyło się w Hotelu Gołębiewskich, więc ani na moment nie zapomniałam o atmosferze skoków.


Sobota rozpoczęła się dla mnie zupełnie inaczej. Tego dnia wraz z rodzinką mieliśmy w planach krótką wycieczkę do Ustronia. Kilka razy już byliśmy w Wiśle, a nigdy nie zajrzeliśmy do miasteczka uzdrowiskowego obok. Ustroń również ma swój urok, ale nie wiem czy to ze względu na przyzwyczajenie, czy na coś innego, ale w Wiśle czuje się o wiele lepiej i to tak chcę wrócić jeszcze nie raz. 

Po powrocie z Ustronia, poszłam przekazać redakcyjną koszulkę Michałowi, a następnie zjeść obiad, żeby znów nie zgłodnieć na skoczni. Prosto z restauracji udałam się na przystanek na ul. Olimpijską i modliłam się, aby udało się wsiąść do jakiegoś autobusu, ponieważ patrząc na ilość osób chcących nim jechać mogło być różnie. Na szczęście udało się i już jakieś 25 minut później razem z koleżanką byłam pod skocznią. Stojąc przy barierkach zauważyłyśmy idącego Martina Hammanna i David Siegela. nie zastanawiając się długo, zawołałyśmy Davida do wspólnego zdjęcia, z które sprawiło mi wiele radości, ponieważ David to jeden z moich ulubionych zawodników. Obym już niedługo miała okazję zrobić z nim wywiad na żywo, czekam na ten moment. :D


Tego dnia skupiłam się na porobieniu zdjęć. chciałam mieć taką swoją pamiątkę. Przyznam, że z kilku jestem naprawdę zadowolona. :) W sobotę było znaczenie więcej ludzi niż w piątek, co wydaje się zrozumiałe, a co za tym idzie atmosfera była jeszcze lepsza. Dodatkowo piękne zwycięstwo Maćka sprawiło wielką radość wszystkim zgromadzonym kibicom. Tego dnia spełniłam także drugie ze swoich marzeń jakimś cudem udało mi się zdobyć kartę fischer Johanna Andre Forfanga. Pamiętam jak rok temu byłam zawiedziona wracają do domu bez niej. Dobrze, że w tym roku się udało, ale w sumie w ostatniej chwili dostrzegłam Johanna rozdającego kartki z autografem. No nic ważne, że się udało. :) 

Jak mogę podsumować tegoroczne LGP w Wiśle? Na pewno był to kolejny z tych wyjazdów, którego nie zapomnę. Jeszcze długo będę wracać do tego co się tam działo i już nie mogę doczekać się kolejnej edycji. W tym roku mam w planach także wyjazd na PŚ, ale do tego jeszcze daleko i nie chcę nic obiecywać. Dodatkową nagrodą dla mnie jest podsumowujący wywiad z moim ulubieńcem Davidem Siegelem, który w rozmowie ze mną przez facebooka opowiedział to i owo o Wiśle, zapraszam ---> http://skoki24.pl/2016/07/26/david-siegel-dla-skoki24-pl/

Całość zakończę paroma zdjęciami z Wisły, a za jakiś czas przygotuję jeszcze relację z Memoriału Olimpijczyków. :) 





















































































10 komentarzy:

  1. Jak zawsze świetna relacja ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, mam nadzieję, że kolejne również będą Ci się podobały. :)

      Usuń
  2. Gratulacje!
    Zapraszam do mnie, u mnie Arsenal
    http://timok-grafy.blogspot.com/2016/07/autografy-arsenal-london.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Dużo zdjęć,ale wyjazd udany był,prawda ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wyjazd bardzo udany :) Kiedy dowiedziałam się, że jednak nie będę na mediach - fakt, byłam rozczarowana i na chwilę straciłam zapał do wyjazdu, ale jak złość przeszła to pozytywne emocje wróciły i tak było przez cały wyjazd i jest nadal. :)

      Usuń
  4. Super relacja, do tego tyle zdjęć! Pozazdrościć :(
    Zapraszam do mnie: http://morethanskijumping.blogspot.com/2016/07/21-wojciech-fortuna.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczysz, że jeszcze nie raz pojedziesz i porobisz masę swoich zdjęć! :)

      Usuń
  5. Świetna relacja :) bardzo dobrze się czyta

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratulacje!Świetna notka, piękne zdjęcia:) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń